Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wejherowo: Mogą stracić mieszkanie z powodu wojny z sąsiadami

Joanna Kielas
Synowa Ewy Zawadzkiej, Iwona Zawadzka, ma czworo swoich dzieci. Ona i pozostała część rodziny ma opuścić dom
Synowa Ewy Zawadzkiej, Iwona Zawadzka, ma czworo swoich dzieci. Ona i pozostała część rodziny ma opuścić dom Joanna Kielas
Szesnastoosobowej rodzinie z Wejherowa grozi eksmisja, mimo że nie zalega z opłatami za czynsz i media. Mimo to urzędnicy nakazują im opuszczenie mieszkania komunalnego, bo - według nich - lokatorzy dokonywali w nim sporych przeróbek bez wymaganej zgody, a na dodatek żyją w ostrym konflikcie z sąsiadami.

- Mieszkanie przy ul. Klasztornej zajmujemy od 10 lat - mówi Ewa Zawadzka, która mieszka tu ze swoimi dziećmi (niektóre z nich są pełnoletnie i założyły tu swoje rodziny). - W tym czasie wykonałam sporo remontów na własny koszt. Wstawiłam nowe drzwi, położyłam panele na podłogach, teraz komuś to mieszkanie się spodobało, chce je zająć i dlatego nas wyrzucają - twierdzi Ewa Zawadzka.
Cała rodzina mieszkanie miała opuścić do poniedziałku. Wtedy też zaczęli dobijać się do nich urzędnicy, żądając otworzenia drzwi, a pod domem stanął ciągnik z wielką przyczepą przygotowany do wywózki dobytku. Rodzina - w której najmłodsze dziecko ma zaledwie miesiąc, a jedna z kobiet jest w zaawansowanej ciąży - podkreśla, że lokalu nie dewastuje i nie zalega z żadnymi opłatami.
Stanisław Makles, dyrektor Wejherowskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych tłumaczy tymczasem, że przeprowadzka leży w interesie rodziny. Ich konfliktu z sąsiadami nie da się bowiem załatwić polubownie.

- Czekamy, aż pani przyjdzie do nas i dojdziemy do porozumienia, przez co rozumiem, że zaproponujemy jej inny lokal i ona zgodzi się na przeprowadzkę - mówi dyrektor Makles. - Jako właściciel mieszkania nie możemy patrzeć na to, że lokal jest przerabiany bez naszej zgody, o wszystkich pozwoleniach na budowę nie wspomnę.

Ale sprawa nie zamyka się tylko w obrębie mieszkania - jak dodaje dyrektor - i wyszła "na zewnątrz". - Pani Zawadzka i jej rodzina jest w ostrym konflikcie z sąsiadami, to oni wręcz domagają się jej usunięcia z budynku przy Klasztornej 24. Ci ludzie mają dość według ich słów uciążliwego sąsiedztwa i będą krzyczeli coraz głośniej - dodaje Makles.

O co poszło w sąsiedzkim konflikcie? Lista zarzutów stawianych rodzinie jest długa.

- Wprowadzili się tu 10 lat temu i wtedy zaczęła się nasza gehenna - mówi jedna z sąsiadek zastrzegająca sobie anonimowość. - To rodzina bardzo konfliktowa, która nie liczy się z nikim. Zagarnęli strych służący jako suszarnia tylko dla siebie, jak też dodatkową komórkę lokatorską.

Zawadzcy z zarzutami się nie zgadzają. - Jest nas 16 osób, mieszkamy na poddaszu, więc hałas powstaje chociażby kiedy dzieci biegną na podwórko i z powrotem, ale to chyba nie powód, by nas wyrzucać z mieszkania - wyjaśnia Ewa Zawadzka.

W budynku mieszkają głównie osoby starsze i to właśnie im przeszkadza hałas.

- Zapomnieli jak sami mieli dzieci - mówi Zawadzka.

- Tego konfliktu nie da się załagodzić. Wyprowadzka Zawadzkich to jedyne rozwiązanie - ripostuje dyrektor Stanisław Makles.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wejherowo.naszemiasto.pl Nasze Miasto