Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Odyseja Dzieci Syberyjskich przez Japonię do Wejherowa. Rozmowa z Reginą Osowicką

Tomasz Smuga
Tomasz Smuga
dr Józef Jakóbkiewicz (na zdjęciu) razem z nauczycielką Anną Bielkiewicz kierował Zakładem Wychowawczym Dzieci Syberyjskich w Wejherowie
dr Józef Jakóbkiewicz (na zdjęciu) razem z nauczycielką Anną Bielkiewicz kierował Zakładem Wychowawczym Dzieci Syberyjskich w Wejherowie Archiwum domowe Reginy Osowickiej
Z Reginą Osowicką, dziennikarką, badaczką dziejów Wejherowa o odysei " dzieci syberyjskich" przez Japonię do Wejherowa rozmawia Tomasz Smuga.

W latach 1918-1922 Rosja ogarnięta była wojną domową. Panował terror i głód. Na Syberii żyło wiele tysięcy Polaków. Jak się tam znaleźli?
Byli to m.in. potomkowie powstańców styczniowych (1863) i listopadowych (1831), zesłani przez carat na katorgę. Największe skupiska Polaków znajdowały się we Władywostoku, Charbinie i Czycie.

Nasi rodacy tracili tożsamość narodową?
Na szczęście nie. Działały katolickie parafie" domy polskie", szkoły, harcówki. Ukazywała się prasa polska, np. "Polak nad Amurem". Gdy na Syberii i w Mandżurii zaczęły się rozruchy, pomyślano o ocaleniu polskich dzieci. Było wśród nich wiele bezdomnych sierot. Z głodu jadały śnieg i szczury pieczone na ognisku. Grzebały w śmietnikach. Umierały na tyfus.

Jaki był los tych dzieci, które przeżyły?
We Władywostoku powstał Komitet Ratunkowy. Na jego czele stanęli polski lekarz Józef Jakóbkiewicz (potomek powstańca styczniowego) i nauczycielka Anna Bielkiewicz. Wszechstronnej pomocy udzielił Japoński Czerwony Krzyż. Do portu zawijały statki japońskie, aby zabrać dzieci do Tokio i Osaki. Na kei rozgrywały się dantejskie sceny. Matki mdlały z rozpaczy. Ojcowie walili głową o kamienie. Po zaokrętowaniu dzieci przywarły do burty, krzyczały i wyciągały ręce do bliskich. Gdy statek odbijał od nabrzeża, niektóre kobiety chciały skakać do wody, choć nie umiały pływać. Wiązano je sznurami i przytrzymywano.

Ilu dzieciom uratowano życie?
877. Japończycy zachowali się wspaniale. Dzieci miały w nich jak w raju po tym, co przeszły. Odwiedziła je cesarzowa. Na pamiątkę każde otrzymało kimono, zabawki i pasikonika w klatce. W podzięce zaśpiewały japońską piosenkę o żółwiu:" Mosi, Mosi, kamijo". W Tokio i Osace były leczone, chodziły do szkoły. Nazwa Nippon (Japonia) na zawsze wryła im się w pamięć. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości dzieci wracały na japońskich statkach do ojczyzny, przez niemiecki wtedy Gdańsk.

Kto pokrywał koszty tej operacji?
Rząd japoński, Polonia amerykańska, Helena i Ignacy Paderewscy, różne fundacje. Patronat objęli marszałek Piłsudski i prezydent Roosevelt (niektóre grupy dzieci wracały do Polski przez Amerykę). 



Kiedy dzieci przybyły do Wejherowa?
Wiosną 1923 r. Było ich około trzystu w wieku od 1 roku do 17 lat. Umieszczono je w "czerwonych blokach". Na otwarcie Zakładu Wychowawczego Dzieci Syberyjskich przybył sam prezydent RP Stanisław Wojciechowski.

Znała pani wiele dzieci syberyjskich?
Tak, ale poznałam je dopiero jako dorosłych, a nawet sędziwych. "Sybirakami" byli bracia Danilewiczowie, absolwenci wejherowskiej Gamai, potem lekarze. Mieszkali w Kartuzach. Stefan Jakliński, szewc był członkiem znanego chóru "Harmonia". Z Syberii razem z dziećmi przybyła nauczycielka Maria Buglewska, krewna Stefana Żeromskiego. Gośćmi Zakładu byli wybitni aktorzy, wśród nich Zofia Maływicz, niezapomniana siostra przełożona w filmie "Chłopcy".

Jak długo Zakład funkcjonował?
Do 1928 roku. Potem przeniesiono "dzieci Syberyjskie" do Warszawy. Niektóre były już samodzielne i zostały na Kaszubach. Większość dzieci już nigdy nie ujrzało swoich rodziców.

W latach 1923-1928 w Wejherowie działał Zakład Wychowawczy Dzieci Syberyjskich.
Tak. Wojna domowa w Rosji, terror, głód i nędza siały śmierć wśród małych Polaków. 877 dzieci uratował Japoński Czerwony Krzyż i Polonia amerykańska. Około trzystu dzieci znalazło dom i opiekę w naszym mieście. Były w wieku od 1 roku do 17 lat. Na otwarcie ośrodka 30 kwietnia 1923 r. przybyli prezydent Stanisław Wojciechowski i prymas polski kardynał Edmund Dalbor.

Kto kierował tą specyficzną placówką?
Dwoje sybiraków: nauczycielka Anna Bielkiewicz i dr Józef Jakóbkiewicz, syn katorżnika. Urodził się w Permie na Uralu. Studiował medycynę w Moskwie. Był naczelnym lekarzem sanitarnym we Władywostoku. To im dwojgu i Japończykom dzieci zawdzięczały życie.

Jak zakład funkcjonował na co dzieci?
Młodsze dzieci uczyły się w ośrodku. Starsze chodziły do wejherowskich szkół, np. powszechniak przy ulicy Reformatorów przyjął 34 dzieci syberyjskich. Uczniami Gamai (gimnazjum - przyp. red.
) byli bracia Danielewiczowie (zostali lekarzami), bracia Wójcikowie, Adolf Stępowski i inni.

Jak traktowano te dzieci, które tak wiele wycierpiały?
Z sercem. Oderwane od rodziców lub wychowawców z sierocińców budziły głębokie współczucie. Pomagano im . Ale zdarzało się, że uczeń nie chciał siedzieć w jednej ławce " z tym obdartym Ruskiem". Pogardę wobec "innych" wynosił z domu. Jeden z nauczycieli wyzywał dzieci syberyjskie od bolszewików i czerwonej zarazy. Ten belfer niczego nie rozumiał. Wkrótce został zwolniony.

Dzieci przeżyły gehennę na Syberii. Potem był roczny pobyt w Japonii. Tam żyły dostatnio. Jak zachowywały się po przyjeździe do ojczyzny?
Na początku część śniadania chowały w krzakach lub zakopywały w ziemi - "na później". Czasem krzyczały w nocy, moczyły się, wołały" "mama". Gdy uszyto im nowe ubranka, paradowały w nich po parku i głaskały je czule.

Czy w Zakładzie działały jakieś organizacje?
Nawet kilka, m.in. Hufcie ZHP imienia Tadeusza Kościuszki. Drużynowymi byli wejherowscy nauczyciele. Religii uczyli ks. Walenty Dąbrowski, ks. Feliks Niklewski (rozstrzelany w Piaśnicy) i Wiesława Małczyk. W kaplicy Zakładu odprawiano nabożeństwa. Śpiewał chórek żeński. Po łacinie!

Czy dzieci brały udział w uroczystościach publicznych?
Naturalnie. Np. 26 czerwca 1927 roku z paryskiego cmentarza Montmartre do Polski sprowadzone zostały prochy Juliusza Słowackiego. Hebanowa trumna przewożona była na statku "Wilia" do Gdyni. Tu odbyła się podniosła uroczystość, na którą zaproszono również "dzieci syberyjskie" z Wejherowa. Recytowały "Testament mój". Kiedy skończyły, publiczność wstała z miejsc.

Co było dalej?
Trumnę przewieziono na Westerplatte a stamtąd Wisłą do Warszawy. Słowacki spoczął w Krypcie Wieszczów Narodowych w katedrze wawelskiej, obok Mickiewicza.

Czy niektóre dzieci syberyjskie jeszcze żyją?
Większość już odeszła, wśród nich dr Jakóbkiewicz. Spoczywa na Powązkach, kwatera 93, rząd 6, grób 7. Był autorem książki "Etyka rycerska Japonii". W 1937 roku zorganizował dzisiejszy Instytut Medycyny Morskiej i Tropikalnej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wejherowo.naszemiasto.pl Nasze Miasto