Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dziurawa defensywa i fatalna gra Arki w Zabrzu. Żółto-niebiescy przegrali mecz, a w takiej formie są głównym "faworytem" do spadku

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Arka Gdynia w dzisiejszym starciu z Górnikiem w Zabrzu nie miała niestety zbyt wiele do powiedzenia.
Arka Gdynia w dzisiejszym starciu z Górnikiem w Zabrzu nie miała niestety zbyt wiele do powiedzenia. Fot Arkadiusz Gola / Polskapres
Drugiej porażki po wznowieniu rozgrywek PKO BP Ekstraklasy doznali dziś piłkarze gdyńskiej Arki. Żółto-niebiescy po tym, jak ulegli przed tygodniem u siebie 0:1 Cracovii, tym razem gorsi byli od Górnika Zabrze.

Arkowcy na Górnym Śląsku zaprezentowali się niestety fatalnie. Wynik 0:2 to jest dla nich najniższy wymiar kary. Gdyby tylko gospodarze byli skuteczniejsi, spotkanie zakończyłoby się prawdziwym pogromem Arki.

W porównaniu do składu, jaki kibice zobaczyli na boisku przed tygodniem, trener żółto-niebieskich Aleksandar Rogić dokonał dwóch zmian. W podstawowej jedenastce zagrali Damian Zbozień, pauzujący przeciwko „Pasom” za nadmiar kartek i rekonwalescent Mateusz Młyński. Nadal brakowało Dawita Schirtladze. Gruzin, który strzelił jedynego gola w ostatnim starciu przeciwko Górnikowi w sierpniu w Gdyni, ciągle nie doszedł do pełni sił po kontuzji. Ze wszystkich, swoich graczy nie mógł jednak skorzystać także szkoleniowiec gospodarzy Marcin Brosz. Górnik zagrał bez wykartkowanego kapitana, Szymona Matuszka.

Dwaj piłkarze Arki, którzy jako pierwsi wyszli z tunelu na stadionie przy ul. Roosevelta, Adam Marciniak i Pavels Steinbors, w przeszłości występowali w barwach zabrzan. Było to jednak jeszcze na starym obiekcie na Górnym Śląsku. Arka przystępowała do boju z mocnym postanowieniem powalczenia o komplet punktów, ale początek spotkania nie był dobry w wykonaniu żółto-niebieskich. Już w 6 min. po rozegranym rzucie rożnym Igor Angulo, uderzając piłkę głową, trafił w słupek. Już w tym momencie gdynianom powinna zapalić się w głowach ostrzegawcza, czerwona lampka. Tak się nie stało. Zabrzanie nadal dominowali. Na bramkę Steinborsa szarżowali głównie Hiszpanie, Angulo i Jesus Jimenez. Na szczęście dla Arki byli niedokładni.

Jednak po kwadransie gry arkowcy przypomnieli sobie niestety o niechlubnej tradycji z ubiegłej rundy, kiedy notorycznie rozdawali prezenty rywalom. Christian Maghoma otrzymał podanie od Steinborsa, dał wyprzedzić się Łukaszowi Wolsztyńskiemu, a po chwili wychodzącego na czystą pozycję w polu karnym napastnika gospodarzy złapał za koszulkę. Sędzia Szymon Marciniak bez wahania wskazał na jedenasty metr i ukarał Kongijczyka żółtą kartką. Rzut karny egzekwował Angulo i kibice gospodarzy już zacierali ręce, spodziewając się piłki w siatce. Jednak król strzelców ekstraklasy z ubiegłego sezonu niespodziewanie nawet nie trafił w bramkę. Dla Arki było to już drugie, tym razem jeszcze bardziej poważne ostrzeżenie oraz wyraźny sygnał, iż jeżeli nie chce przegrać spotkania, to najwyższy czas się obudzić.

I rzeczywiście, podopieczni Aleksandara Rogica zaczęli nieco żwawiej poruszać się po boisku. W 23 min. Marko Vejinovic po przechwycie piłki oddał nawet celny strzał na bramkę Martina Chudego. Był jednak zdecydowanie zbyt słaby, aby zaskoczyć Słowaka. Górnik starał się odgryzać kolejnymi akcjami. Także jednak i Arka zapuszczała się pod pole karne miejscowych. Dla przykładu niedługo przed końcem pierwszej połowy strzelał Michał Nalepa, a jego uderzenie zablokował Erik Jirka. Kibice przed przerwą gola już jednak nie zobaczyli.

Drugą połowę znowu z „wysokiego C” rozpoczęli gospodarze. W 49 min. po rozegraniu piłki z Jirką w doskonałej sytuacji w polu karnym znalazł się Wolsztyński. Gdynian uratował Maghoma, który zablokował groźny strzał. Już trzy minuty później znowu z dobrej strony pokazał się Jirka. Po jego soczystym uderzeniu z ostrego kąta interweniować musiał Steinbors. Nie minęły kolejne dwie minuty, a Arka mogła kolejny raz mówić o wielkim szczęściu. Szalejący Jirka dograł piłkę w pole karne, interweniujący Damian Zbozień odbił ją łokciem, lecz arbitrzy uznali, iż była to sytuacja przypadkowa i nie podyktowali już drugiego tego wieczora rzutu karnego dla gospodarzy.

„Górnicy” w dalszej części gry na szczęście dla Arki spuścili nieco z tonu. Natomiast Aleksandar Rogić, widząc, co dzieje się na boisku, posunął się do pierwszej roszady w składzie. Macieja Jankowskiego zastąpił Nemanja Mihajlović. Nie zmieniło to jednak obrazu gry. W 72 min. po prostopadłym zagraniu Mateusza Matrasa do dogodnej sytuacji doszedł ponownie Angulo. Arkę kolejny raz ratować musiał Steinbors. Dwie minuty później żółto-niebiescy mogli natomiast podziękować Pawłowi Bochniewiczowi. Stoper Górnika pozostawiony kompletnie bez krycia w polu karnym fatalnie przestrzelił po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.

Taka gra gdynian musiał jednak, prędzej, czy później, fatalnie się skończyć. Szczęście odwróciło się od żółto-niebieskich w 82 min., kiedy Angulo kolejną szarżę tego dnia, tym razem z prawego skrzydła, zakończył potężnym uderzeniem. Choć Hiszpan strzał oddawał z tzw. ostrego kąta, to futbolówka koło głowy Steinborsa wpadła do siatki. Sędziowie sprawdzali jeszcze powtórki, czy Angulo, urywając się obrońcom z Gdyni, nie był na pozycji spalonej. Ostatecznie jednak gola uznali. Arka była niestety kompletnie bezradna. Angulo w 88 min. mógł kolejny raz skarcić gości, lecz nie trafił dobrze w piłkę. Losy meczu już po chwili ustalił natomiast Bochniewicz. Żółto-niebiescy kolejny raz pogubili się po rzucie rożnym, a obrońca gospodarzy na raty pokonał Steinborsa.

Arka zagrała w Zabrzu jeden z najgorszych meczów w tym sezonie. Nie stworzyła w zasadzie żadnego zagrożenia pod bramką Martina Chudego. O jakości gry w defensywie gdynian dobitnie świadczy zaś fakt, że tylko Igor Angulo, gdyby tylko był bardziej skuteczny, mógł żółto-niebieskim wbić co najmniej cztery gole. Po w miarę przyzwoitej postawie bloku defensywnego gdynian przed tygodniem w starciu z Cracovią, dziś powróciły niestety najgorsze koszmary z meczów rozgrywanych przed przerwą zimową. Kibicom żółto-niebieskich wypada tylko mieć nadzieję, że tak żenujący występ ich ulubieńców był jedynie przykrym wypadkiem przy pracy. Jeśli bowiem miałoby być inaczej, to Arka z pewnością „zleci” w tym sezonie z ligi. I to z wielkim hukiem.

Pele ma problemy zdrowotne i zmaga się z depresją
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dziurawa defensywa i fatalna gra Arki w Zabrzu. Żółto-niebiescy przegrali mecz, a w takiej formie są głównym "faworytem" do spadku - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto