Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Naszym największym sukcesem nie są kwoty, ale to, że wszystko się udaje". Rozmowa z Moniką Formella

Alicja Choinka
Alicja Choinka
Nadesłane/ Archiwum prywatne
Monika Formella jest organizatorem imprez charytatywnych, które odbywają się na terenie powiatu wejherowskiego oraz koordynatorem parkrun w Wejherowie. Do tej pory pani Monika wraz z grupą „Pomaganie jest takie proste” zorganizowała sześć imprez charytatywnych. Grupa funkcjonuje od 1,5 roku. - Z każdą imprezą jest nas coraz więcej – podkreśla pani Monika. - Naszym największym sukcesem nie są kwoty, ale to, że wszystko się udaje. Mówią na mnie „dyrektor” i to prawda – kieruję tymi ludźmi, bo mam w tej sferze doświadczenie i łatwo nawiązuję kontakty. Dla mnie osobiście największym sukcesem jest to, że nie było takiej imprezy, której nie udało się zorganizować – dodaje.

Jest Pani osobą bardzo aktywną, która chętnie dzieli się tym m.in. w mediach społecznościowych. Jak to się zaczęło i dlaczego wybrała Pani akurat bieganie?

Wszystko zaczęło się 6 lat temu. Miałam bardzo poważną kontuzję kręgosłupa i dość sporą nadwagę. Zaczęłam delikatne treningi w domu przy pomocy filmów pani Ewy Chodakowskiej w serwisie YouTube, jak pewnie większość z nas, kobiet. Opiekowałam się wtedy takim maluszkiem, którego mama zaproponowała, że udostępni mi płytę, żebym zaczęła trenować, a także namawiała mnie na bieganie. Zaczęłam powolutku wprowadzać dietę i pomyślałam, że rzeczywiście, może ta aktywność sportowa na świeżym powietrzu coś da. W ciągu 1,5 roku udało mi się schudnąć 25 kg. Wówczas zaczęłam prowadzić stronę pod nazwą „Największa siła – wiara w siebie”. Moje koleżanki zaczęły brać ze mnie przykład, powoli stawałam się osobą rozpoznawalną w mediach społecznościowych oraz w lokalnej społeczności. Któregoś dnia przyszła do mnie znajoma i powiedziała „Monia, nasza koleżanka z Centrum Kaszuby potrzebuje pomocy. Może byś coś zorganizowała z racji tego, że zna Cię tylu ludzi”. Odpowiedziałam jej „Słuchaj, ja potrafię tylko biegać. Może spróbujemy zapytać w urzędzie miasta, starostwie, jest szansa, że nas wesprą”. Ludzie, którzy zaglądają na moje strony widzą, że wszystko co robię, robię sama. Bez żadnych środków finansowych i tylko dzięki temu, że udaje mi się zaangażować ludzi. Odkryłam, że mam dar przekonywania i przyciągania ludzi do siebie. Rzuciłam hasło i w ciągu praktycznie 2 tygodni coraz więcej ludzi zaczęło zbierać siły i ostatecznie 2 lata temu zorganizowaliśmy pierwszy festyn i bieg charytatywny dla Darii Styn. Wówczas o pomoc w nagłośnieniu akcji poprosiłam także Małe Trójmiasto Biega, czyli wejherowskie stowarzyszenie organizujące m.in. Bieg Superbohatera. Daria w wyniku raka straciła nogę. Potrzebowała bardzo drogiej protezy. Pomimo że nam udało się zebrać tylko część potrzebnej kwoty wiem, że ostatecznie udało się ją zakupić. Jakiś czas później pojawiła się kolejna osoba, której trzeba było pomóc – cierpiący na chorobą układu immunologicznego Maciej z Redy. Jego mama, Agnieszka, w bardzo młodym wieku straciła męża i została sama. Wówczas poprosiliśmy o współpracę UKS Jedynka i zorganizowaliśmy festyn oraz bieg. Kolejną osobą, której pomogliśmy jest Magda Groenke. Dla niej także udało się zorganizować festyn i bieg, za co chciałabym bardzo podziękować panu prezydentowi Arkadiuszowi Kraszkiewiczowi za to, że udostępnia nam wiele możliwości, radnemu Rafałowi Szlas za wsparcie wszystkich akcji oraz pomoc finansową.

Jak wygląda Państwa działalność w trudnym czasie pandemii?

Na naszej stronie „Pomaganie jest takie proste” także prowadzimy licytację. Teraz, w erze pandemii, gdy wiele osób pozostaje bez środków finansowych, nie możemy tego kontynuować, wpadliśmy jednak na pomysł, aby prowadzić wirtualne biegi. W zeszłym roku, dokładnie 10 lutego, urodziny obchodził Mikołaj Tabisz, nasz kolega z parkrunu. Razem z mamą bardzo chętnie uczestniczył w naszych biegach, także jako wolontariusz, gdy czuł się nieco słabiej. Mikołaj choruje na glejaka. Z racji tego, że jest on bardzo znany wśród wejherowskiej społeczności biegowej, bardzo dużo ludzi chciało pobiec i pomóc. Zorganizowaliśmy bieg w lutym. Było bardzo zimno, ale w akcję włączyło się bardzo wiele osób – ponad 400 osób pokonało trasę po Parku Miejskim im. A. Majkowskiego. Pozyskaliśmy sponsorów, co także pozwoliło zebrać niemałą kwotę. Mikołaj mógł wyjechać na leczenie. Na początku 2021 roku znów pojawiła się informacja o zrzutce dla Mikołaja. Zadzwoniłam do jego brata, żeby dowiedzieć się, co się dzieje. Okazało się, że jest po kolejnej operacji usunięcia glejaka, który jest chorobą na tyle poważną, że nie ma na niego ratunku. Pojawiła się jednak nadzieja. Mikołaj co tydzień jeździ do Warszawy na chemioterapię, ma problemy z wymową i pamięcią. Z racji tego, że wiedziałam, że poprzedni bieg się udał zadzwoniłam do Wojciecha Kuziela mówiąc, że jest pandemia, ale trzeba coś zrobić. Ludzie są także stęsknieni imprez charytatywnych i dzwonią lub piszą do mnie z prośbą o to, żebyśmy zrobili bieg wirtualny. Dla Mikołaja biegaliśmy od 3 do 10 lutego. Dzieci i dorośli obecnie strasznie cierpią z powodu tego, że nie mogą wychodzić z domu, ponieważ chorują, są na kwarantannach bądź zwyczajnie się boją. Ciało potrzebuje ruchu, społeczeństwo niestety troszkę się roztyło, wychodzą dodatkowe choroby. Kondycję ciała i odporność budujemy poprzez aktywność. Namawiam wszystkich na sport 3 razy w tygodniu. Kiedy tworzymy bieg wirtualny i widzę, że ludzie się dołączają, że są aktywni, poszli wydrukować numer i biegają – bardzo się z tego cieszę. Nasze imprezy często bywają impulsem do tego, aby ludzie zaczęli dbać o swoją kondycję. Na parkrunie nie ma wyłącznie wysportowanych osób, niektórzy pokonują te 5 km, zmęczeni ocierają czoło i z dumą stwierdzają „Dałem radę, może zacznę biegać”.

Pandemia i mroźna pogoda nie jest przeszkodą dla treningu biegowego?

Pamiętajmy, że podczas treningu nie musimy biegać w maseczkach. W okresie zimowym wszyscy ubieramy kominy więc w momencie, gdy poruszamy się ulicami, możemy zawsze założyć go na usta i nos. Zima nie przeraża biegacza, mało tego, jest on z siebie dumny, że zrobił trening w takich warunkach. To prawda, ze gdy wychodzimy na bieg myślimy „Boże, jaka pogoda, kto mnie do tego namówił?”, aura potrafi się zmienić w ciągu biegu. Często wracamy zmęczeni, mokrzy,brudni, ale szczęśliwi. Przed rozpoczęciem biegania koniecznie należy zrobić spacer. Wyznaczyć sobie dystans – nie trzeba do tego specjalnych gadżetów. Na początek trasę należy przejść lub przetruchtać z przerwami. Mój pierwszy bieg liczył 1 km. Wróciłam z ogromnym kaszlem i odruchem wymiotnym, ale następnego dnia poszłam znowu zrobić ten kilometr, następnego i następnego. W golfie, getrach, mało sportowych butach. Już po 2 miesiącach zrobiłam 5 km. Mimo nadwagi udało się. Bieganie to budowanie naszej odporności i rozszerzanie serca. Należy zaczynać wolno, małymi krokami. Ludzie często biegają dla odporności, nie po to, żeby być sportowcem. Był taki moment w moim życiu, w którym trenowałam bardzo intensywnie – chciałam zrobić życiówkę. Przez trzy lata walczyłam we wszystkich gdyńskich biegach organizowanych przez PKO. Pamiętam jeden bieg w Gdyni, przy którym miałam tak dosyć, że jakiś biegacz dosłownie wepchnął mnie na metę. Osiągnęłam cel ale powiedziałam sobie że to pierwszy i ostatni raz, nie za wszelką cenę. Teraz biegam wyłącznie dla odporności.

Skąd bierze Pani motywację do tego, aby angażować się w pomoc i przede wszystkim pomagać w taki właśnie sposób?

Zawsze miałam dobry kontakt z ludźmi. Jestem autentyczna, czasem pisząc w internecie popełniam błędy, ale ludzie raczej poprawiają mnie, ale uśmiechając się. Zauważyłam, że przez to, że jestem taką można powiedzieć zwykłą kobietą, która sama miała ogromne kłopoty ze zdrowiem, przyciągam ludzi. Dwa lata temu kiedy zaczynałam moją walkę z nadwagą i gdy udało mi się już osiągnąć jakiś sukces i trenowałam regularnie, zaczęłam się gorzej czuć. Pojawiło się ryzyko zakażenia poważną chorobą wirusową. Bardzo ciężko to przeżyłam. Znalazłam się w szpitalu zakaźnym w Gdańsku. Tam całe życie stnęło mi przed oczami. Było ryzyko, że trzeba będzie podawać mi bardzo silny, podobny do chemii lek, co kosztowałoby około 25 tysięcy złotych. Naszej rodzinie było bardzo trudno, nie miałabym skąd takich środków uzyskać. Nie poddałam się, dalej biegałam, pomimo że pani doktor prosiła, abym uważała. Po miesiącu dostałam najważniejszy wynik, który okazał się ujemny. Okazało się, że wątroba zaczęła się odbudowywać. Lekarka powiedziała do mnie „Pani Moniko, to jest cud. Ja chyba panią opiszę”. Mi udało się wyzdrowieć bez leku, bez leczenia, ale wiem, że są ludzie, którzy potrzebują naszej pomocy i bez po prostu nie dadzą sobie rady. W zeszłym roku podjęliśmy się pomocy Przemkowi z Bolszewa, który na sparingu otrzymał kilka ciosów w głowę, doznał urazu mózgu i zapadł w śpiączkę. Po operacji trafił do ośrodka rehabilitacyjnego. Żyliśmy nadzieją, że Przemkowi uda się z tego wyjść, niestety jednak zmarł. Była to chyba najgorsza wiadomość jaką otrzymaliśmy. Na chwilę zamilkliśmy i żadne z nas przez dłuższą chwilę się nie udzielało. Pojawiają się jednak kolejne historie. Nie jest tak, że zapominamy o naszych bohaterach, ale odbudowujemy nasze siły i walczymy dalej, zwłaszcza że zgłasza się do nas bardzo dużo osób. Nie jesteśmy w stanie wszystkim pomóc – nie jesteśmy ani fundacją, ani stowarzyszeniem, nie mamy KRS, ani nie otrzymujemy środków, którymi moglibyśmy dysponować przez cały rok. Zbieramy siły jako grupa przyjaciół i korzystamy z możliwości jakie dają nam inni, w tym przedstawiciele władz. Myślę, że wszystkim, którzy nam pomagają udowodniliśmy, że robimy to z serca. Cieszę się, że w naszych urzędach znajdują się środki na to, żebyśmy mogli działać. To nie są duże kwoty , np. około 400 – 500 zł na medale. Wiadomo, że im więcej uczestników imprez to koszta są większe, ale zawsze dzwonimy, pytamy i ostatecznie nie wszyscy, ale część osób nam pomaga.

W historii „Pomaganie jest takie proste” zdarzają się także momenty w pełni pozytywne?

Od kiedy parkrun zaprzestał swoją działalność postanowiłam rozpocząć aktywne soboty. Udało się wprawdzie zorganizować tylko trzy takie spotkania, jednak na drugim z nich aż nie dowierzałam kiedy zobaczyłam Mikołaja z mamą, który powiedział „Pani Moniko, wracam na tor”. Wraz ze znajomymi popłakaliśmy się. Przebiegł z nami 5 km. Byliśmy tak dumni. Później napisał do mnie wiadomość w której zapowiedział, że kiedy wróci parkrun będzie udzielał się jako wolontariusz, gdyż jeszcze nie może za bardzo biegać. Było to takie światełko w tunelu. Teraz walczymy dalej. Darii udało się otrzymać protezę, bardzo dużym sukcesem była także akcja dla Magdy Groenkę, podczas której udało się zebrać ponad 40 tysięcy złotych na samym festynie plus środki z licytacji. Osobiście nie spoufalam się za bardzo z ludźmi, którym pomagam. Wówczas musiałabym poświęcić temu całe życie, a mam dwójkę dzieci i męża. Jest akcja, staram się z nimi spotkać, porozmawiać o tym, jak mogę pomóc, nigdy jednak nie wchodzę w ich życie. Dbam także o to, aby nie zbyt nie angażowali się w nasze akcje. Zdarzają się wzloty i upadki. Jeżeli oni żyją nadzieją, że możemy im pomóc, a nagle coś dzieje się nie tak, spada im motywacja. Musimy niekiedy tłumaczyć, że osoba chora nie może być także zbyt aktywna w internecie. Ludzie są tylko obserwatorami i niestety możemy spotkać się także z hejtem.

Pojawił się już temat parkrunu w związku z czym zapytam, skąd pomysł na to, aby zaangażować się także w tę akcję?

Jestem samotnym biegaczem. Pewnego dnia w internecie przeczytałam o tym, że jest coś takiego jak parkrun . Na początku, kiedy zobaczyłam ich wyniki pomyślałam sobie „Matko, jak oni szybko biegają, to nie dla mnie”. Nie dawało mi to jednak spokoju, zgłębiłam temat, zobaczyłam, że jest ponad 60 lokalizacji. Napisałam do grupy „Biegam wspieram motywuję”, której byłam administratorem, czy ktoś ma pojęcie na czym polega parkrun . Odezwał się do mnie wówczas Paweł Marcinko, koordynator jednej z lokalizacji. Pokierował mnie dalej. Kiedy rozmawiałam przez telefon z osobą odpowiedzialną za parkrun, panem Grzegorzem, usłyszałam, że jest to świetna sprawa, ale trzeba uzbierać wolontariuszy, mieć na uwadze to, że jest to impreza charytatywna, a także koniecznie być co sobotę, nawet dla 2-3 osób. W odpowiedzi na pytanie, czy parkrun przyjąłby się w Wejherowie słyszałam „tak, spróbujemy, będziemy”. Pojawiłam się na imprezie w Rumi, gdzie zrobiłam szybkie szkolenie. Podpisałam wszystkie dokumenty, oficjalnie rozpoczęliśmy parkrun w Wejherowie. Na pierwszej imprezie pojawiło się ponad 130 osób. To wydarzenie charakteryzuje się tym, że gdy otwiera się nowa lokalizacja czy mamy urodziny, przyjeżdżają biegacze praktycznie z połowy Polski, niezależnie od dystansów jakie pokonują. Nasz park jest zupełnie odmiennym terenem. W innych lokalizacjach ludzie często biegają po betonie, tutaj biegają wzdłuż rzeki, wśród zieleni, w pięknym krajobrazie. Pandemia zatrzymała parkrun i czekamy na ponowny start. Czytałam wypowiedzi naszych koordynatorów, że można organizować wydarzenia amatorskie, nie ma jeszcze jednak tego poluzowania jeżeli chodzi o ilość ludzi. Mamy nadzieję, że już niebawem wrócimy. Ludzie piszą, dzwonią pytając „co z parkrun ?”. Ktoś kiedyś powiedział, że parkrun rozruszał Wejherowo. Zintegrowaliśmy się jako biegacze. Kiedy biegam widzę swoich ludzi z parkrun, zatrzymują mnie, rozmawiają. Fajne jest to, że naszymi wolontariuszami są często dzieci, które potem wybiegają na trasę z rodzicami.

Warto podkreślić, pomimo nazwy parkrun to opcja nie tylko dla biegaczy

Nasz parkrun trwa od 9:00 d 10:00, nawet czasem 10:30. Największymi brawami witani są ci ostatni. Przed rozpoczęciem biegu zawsze sprawdzamy teren. Lokalizacja jest piękna, bywa jednak niezwykle ślisko. Zdarza się także, że odwołamy spotkanie z powodu niekorzystnych warunków atmosferycznych. Mamy ubezpieczenie społeczne na wypadek, gdyby coś się stało. Oprócz wolontariuszy zabezpieczających start czy metę jest także osoba zamykająca stawkę – ostatnia, która zbiera oznaczenia i dopilnowuje, aby ostatnia osoba znalazła się na mecie.

Jakie są dalsze plany parkrun Wejherowo oraz „Pomaganie jest takie proste”?

Znalezienie sponsorów. Parkrun ich nie potrzebuje, natomiast „Pomaganie jest takie proste” już tak. Chcemy nawiązać stałą współpracę, chociaż nie jest łatwo. W przypadku, gdy ma się stowarzyszenie i jest się zapisanym w urzędowych pismach, zawsze można sprawdzić jak działamy. My mamy tylko stronę internetową oraz profil na facebooku. Do współpracy zaprosiliśmy m.in. drukarnię, która wydrukowała nam baner, czy też stale przygotowuje dyplomy oraz numery startowe. Wszyscy sponsorzy są ujęci na naszych stronach, nie mamy ich jednak na stałe. Zawsze musimy prosić, przedstawić oficjalnie akcje. Jeżeli chodzi o akcje charytatywne – one zawsze pochłaniają nas emocjonalnie i fizycznie. Po każdej musimy odpocząć. Na „Pomaganie jest takie proste” aktywnie działa nasza koleżanka, Kasia Szlas. Jej córeczka jest chora. Niedawno prowadziliśmy dla niej licytacje, planowany jest też bieg. Pomimo że Kaja jest malutka i chora sama także próbuje biegać, zawsze była z nami, nawet jeszcze w wózku. Kaja także przetruchtała kawałek dla Mikołaja. Plany obejmują zorganizowanie biegu dla tej dwójki. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że odeszła nasza największa bohaterka Magda Groenke, która była "zapalniczką" naszego projektu "Pomaganie jest takie proste". Wstrząsnęło to nami, wszystkimi w grupie. Symbol koniczynki, który był jej symbolem, zostanie z nami na zawsze. Śmierć Magdy jest dla nas motywacja do działania , bo choć na chwilę możemy komuś dać światło na lepsze życie. Szybko zaangażowaliśmy się w nowa akcję dla chorej na SMA dziewczynki, Laury Paczuła. Obecnie przygotowujemy bieg wirtualny.

Jak znaleźć czas dla siebie i bliskich w życiu tak aktywnym?

Trudno. W czasie, gdy przygotowuje imprezy nieco spowalniam swoje treningi. Do pomocy poprosiłam Izę Bieszke, dzięki której znacznie więcej trenuję w domu.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wejherowo.naszemiasto.pl Nasze Miasto