Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niepełnosprawny maratończyk zbiera na nowy wózek [ZDJĘCIA]

Alicja Choinka
Alicja Choinka
Mieszkający od dwóch lat w Wejherowie Zbigniew Stefaniak od czasów szkoły podstawowej bierze udział w zawodach. Teraz chce zebrać pieniądze na nowy wózek inwalidzki, który umożliwi mu kontynuowanie życiowej pasji.

Proszę powiedzieć jak to wszystko się zaczęło, skąd pojawił się pomysł na realizowanie się w sporcie?
- Ze szkoły specjalnej w Policach koło Szczecina. Tam zostałem zachęcony do działania, uprawiana sportu przez mojego wychowawcę. I tak już zostało. Postanowiłem dalej robić coś w życiu. Dzięki temu jak widać są medale, taki jak ten – z Wilna z początku września tego roku. Tych medali jest coraz więcej.

Jakie były Pana pierwsze zawody?
- Pierwsze zawody były na Wałach Chrobrego na dystansie 5 km. Zdobyłem mój pierwszy puchar, byłem bardzo zadowolony. Od tego roku uprawiam dyscyplinę startując na wózku, na którym poruszam się od dzieciństwa. Postanowiłem robić coś w życiu, osiągać sukcesy, mieć jakiś cel, pasję.

A jeżeli chodzi o starty w tym roku?
- W tym roku zacząłem w marcu, Barceloną . Liczy się tak naprawdę uczestnictwo. Startuje 3 – 5, czasem pięć razy w ciągu roku, na terenie Polski. Byłem w Radzyminie, w Barcelonie, na Chorwacji, koło jezior Plitwickich, w Wilnie, Ostrawa niestety się nie udała. Wszystko zależy od tego, jaki mam budżet.

Pamięta Pan swój pierwszy zagraniczny start?

- Moim pierwszym zagranicznym wyjazdem były Kosice na Słowacji. To było dla mnie coś najważniejszego w życiu.

Jak wyglądają przygotowania do takiego wyjazdu na zawody za granicą?

- Są to przygotowania przede wszystkim finansowe. Marzy mi się wyjazd do Nowego Jorku, jest to kwota też niemała – około 7 – 8 tysięcy. Trzeba będzie szukać, troszkę odłożyć, uzbierać, zobaczymy jak to będzie. Trzeba napisać maila, albo udać się osobiście, czasem wziąć kredyt jak brakuje. Jeżeli chodzi o samą organizację to pomagają ludzie dobrej woli, organizacje raczej nie pomagają, jedynie uwiarygadniają.

W jaki sposób Pan trenuje?
- Trenuję na wózku specjalistycznym. Kiedyś byłem maratończykiem przy kulach. Startowałem z opiekunką mimo całkowitej niesamodzielności. Z powodu tego, że było duże obciążenie barków i rąk stawy niestety nie wytrzymały. Lat przybywa, w tej chwili mam ich 45. Człowiek jest coraz starszy no i musiało się to stać. Dlatego też postanowiłem coś kontynuować. Jest dyscyplina startowanie na wózku o napędzie elektrycznym i chciałbym wprowadzić ją do obiegu. Napisałem także do komitetu paraolimpijskiego, z pomysłem, że chciałbym utworzyć takie stowarzyszenie tu, w Wejherowie, ale nie ma ludzi do pracy, zainteresowanych aby cokolwiek zrobić.

Jak miałoby wyglądać takie stowarzyszenie?
- Przede wszystkim są potrzebne osoby, które chciałyby coś takiego zawiązać. Samemu nie jestem w stanie, wiadomo, musi być prezes, księgowa i inni, a także pomieszczenie. Musiałby być taki zapaleniec jak ja, który chce coś robić, coś pokazać. Tak samo nie ma ludzi do opieki, jest tutaj jedna opiekunka, która pomaga mi przy codziennych czynnościach, ale tak szczerze mówiąc brakuje nawet ludzi chętnych do codziennej współpracy. Nie ma takiej dyscypliny, która obejmuje startowanie na zwykłych wózkach, ale ja chcę pokazać, że ci, którzy nie mogą inaczej mogliby startować również w ten sposób np. z rodzicem czy opiekunem.

Planuje Pan zatem uzbierać środki na wózek.
- Tak, na wózek, który jest niezbędny. Teraz miałem startować w Ostrawie. Wszystkie hotele były tam zajęte więc biuro turystyczne załatwiało mi hotel poza miastem, w Czechach. Wydarzyła się taka przykra sytuacja. Wyjechałem w piątek. Przy tamtym wózku miałem taką dostawkę. Ten, który mam tutaj służy mi na co dzień, ,,po domu”, tamten natomiast służy do wyjazdów w teren i to właśnie przy nim była ta dostawka. Kierowca, który pakując do auta mnie, plecak i torbę zapomniał o niej. Później zrobił nawrotkę, ale niestety okazało się, że dostawka została zabrana. Teraz czekam około 3 tygodni do miesiąca za nową, która niestety kosztuje niemało, bo około 7 tysięcy złotych. Teraz jestem w domu, nie mogę nigdzie się wydostać, bo nie mam tego elektrycznego przyrządu, który bardzo pomógł mi w życiu. Środki zbieram ogólnie na nowy, lepszy wózek, aby kontynuować te maratony, w których brałem udział do tego czasu. To są drogie sprzęty, ale też mamy różne drogi i chodniki, wszystko eksploatuje się od wody, soli.

Kiedy pojawiła się taka potrzeba, aby rozpocząć zbiórkę?
- Miałem wypadek po maratonie w Chorwacji. Zwiedzałem okolice, a niestety było ślisko po deszczu. Gdyby nie barierki, wpadłbym do wody. Zatrzymałem się na barierkach, musiałem być reanimowany. Miałem połamane żebra. Ten sprzęt, który mam jest w pewnym stopniu niebezpieczny, ponieważ brakuje mu przyczepności. Postanowiłem pozbierać na coś lepszego. Przeprowadziłem wywiad wśród zawodników i ustaliłem, że lepiej kupić coś lepszego. Ludzie mówili, że są różne portale, żeby ogłosić tam tę zbiórkę. Pomogli mi ją założyć. Jedna z pani z siepomaga zadzwoniła, poprosiła o informacje. Jest uruchomiona zbiórka. W tej chwili jest tam około 1000 złotych. Tak to niestety wszystko organizuję samemu. Refundacja jest nieduża, w wysokości około 3 tysięcy na specjalistyczny wózek. W ciągu roku można występować o kilka refundacji, gdy na przykład się coś zgubi albo zginie. To wszystko jest jednak kropla w morzu potrzeb. A skąd taki niepełnosprawny ma mieć na to środki?

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wejherowo.naszemiasto.pl Nasze Miasto