Drużyna Dębu, która przebyła drogę około 400 km nie zamierzała wracać do domu z pustymi rękoma. Już od pierwszych minut spotkania próbowali narzucić swoje tempo. Częściej atakowali, grali dynamiczniej i stwarzali większe zagrożenia pod bramką Macieja Szlagi. Przede wszystkim po akcjach oskrzydlających. Tam wiódł prym skrzydłowym gości Hubert Kotus, który często radził sobie z defensorami gryfitów. Żółto-czarny szatan choć grał chaotycznie, też miał swoje szanse, których również nie zdołał wykorzystać.
Drugą połowę z większym impetem rozpoczęli gospodarze. Szukali różnego sposobu, aby przedrzeć się przez linię obrony Dębu, którą stanowiło pięciu piłkarzy. Natomiast drużyna przyjezdnych cofnęła się do obrony i szukała swoich szans z kontrataków. I jedną z takich akcji mieli w 86 minucie, która zadecydowała o losach tego spotkania. Paweł Sobczyński podawał do bramkarz Macieja Szlagi. Ten minął się z piłką. I mimo prób uratowania sytuacji przez wejherowskich obrońców do futbolówki dopadł Bartosz Niparko, który nie miał już problemów z ulokowaniem jej w siatce bramki. Do końca spotkania nic się nie zmieniło, oprócz podniesienia przez gryfa statystyk rzutów rożnych i rzutów wolnych, których w tym meczu mieli kilkadziesiąt.
Gryf Wejherowo - Dąb Dębno 0:1 (0:0)
Bramki: Bartosz Niparko (86)
Gryf: Szlaga - Jaroszyński, Sobczyński, Kostuch, Politowski (84 Małecki), Felisiak, Kozłowski, Kłos, Basiński (76 Ilanz), Jezierski (79 Szymański), Krzemiński
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?