Stadion dla miasta

Obiekty Wejherowskiego Klubu Sportowego Gryf na Wzgórzu Wolności w Wejherowie wymagają modernizacji. Gryf w 2003 roku po raz kolejny zgłosił wolę oddania swoich obiektów sportowych. Kilka miesięcy temu powołana została w mieście komisja ds. komunalizacji. Przystąpiono do wspólnego opracowania umowy, która miała regulować warunki korzystania z obiektu przez klub i innych użytkowników. Zarzad klubu wycofał się jednak z wcześniejszych uzgodnień.
- Ostatnie wspólne posiedzenia, na których wydawało się, że doszliśmy do porozumienia pokazały, że jego władze nie mają zamiaru przekazać obiektu, a jednocześnie liczą na dofinansowanie stadionu ze strony samorządu - twierdzi Bogdan Tokłowicz, zastępca prezydenta Wejherowa.

Przypomnijmy, że w 2003 roku miasto ze swojego budżetu przeznaczyło dla klubu 300 tys. zł - 100 tys. zł na szkolenie młodzieży, a 200 tys. zł na promocję poprzez sport. W tym roku zaplanowano kwotę podobnej wysokości - 285 tys. zł - 85 tys. zł na szkolenie młodzieży i po 100 tys. zł na promocję poprzez sport oraz na potrzeby administracyjne obiektu. W 2003 roku miasto tylko z Gryfem zawarło taką umowę, co spotkało się z krytyką pozostałych klubów sportowych. Władze miasta obwiniano o nierówne traktowanie stowarzyszeń.

- Sprawa tego stadionu jest dla nas bardzo ważna - wyjaśnia Tokłowicz. - Tegoroczny budżet jest zmniejszony o 10 mln zł, co oznacza, że wszystkim, których wspieramy, musimy zmniejszyć dofinansowanie. Na tym tle sytuacja klubu wygląda najlepiej, gdyż na to zadanie przeznaczono niemal tyle samo pieniędzy co w ubiegłym roku. Zarzad klubu żąda dofinansowania, ale nie robi nic, aby pozyskać sponsora.
Mimo wielokrotnych prób, z nikim z WKS Gryf nie udało nam się skontaktować, aby wyjaśnić tę sytuację.

Członkowie zarządu klubu mieli okazję przedstawić swój punkt widzenia w sprawie przekazania obiektu i sytuacji klubu. Jeszcze w ubiegłym tygodniu kilkakrotnie próbowałam dodzwonić się do Wojciecha Borka, trenera Gryfa. Nie podnosił jednak słuchawki swojego telefonu komórkowego. Prezes klubu Andrzej Smilgin także nie odpowiadał na nasze telefony. Udało mi się skontaktować jedynie z Mirosławem Nowakiem, członkiem zarządu. Umówiliśmy się na rozmowę w poniedziałek. Jednak, mimo umówionego terminu, nie pojawił się. Wyłączył też telefon komórkowy.

- Byłem przez trzy kadencje sekretarzem, wiceprezesem i p.o. dyrektorem klubu. W obecnej sytuacji uważam, że zarząd klubu sam nie wie, czego chce - powiedział Mariusz Kozakiewicz, działacz sportowy, prezes HB Plus Wejherowo. - Przecież w momencie oddania obiektów, odchodzą problemy z utrzymaniem i administrowaniem stadionu i sąsiadujących z nim pomieszczeń. To blisko jedna trzecia budżetu klubu. Poza tym, jako użytkownik, Gryf może rościć zastrzeżenia co do boiska, szatni czy pomieszczeń sanitarnych. Kiedy nie ma środków na utrzymanie sekcji, nie powinno się zastanawiać nad oddaniem obiektów, nawet jeżeli się jest do nich bardzo przywiązanym.

- W sytuacji, gdy miasto chce przejąć obiekt, który wymaga gruntownego remontu, a klub nie ma na to środków, nie powinien zastanawiać się, ale go oddać. Można przecież wynegocjować, że zawodnicy będą mogli tam trenować i korzystać z pomieszczeń - szatni czy sanitariatów - powiedział Wojciech Froelich, specjalista ds. zarządzania jakością. - Wiadomo, jaka teraz jest sytuacja finansowa. Kluby, nawet te większe, mają problemy z utrzymaniem się. Sam kiedyś grałem i wiem, jakie są problemy z pieniędzmi na różne wyjazdy, zgrupowania czy stypendia. Wydaje mi się, że miasto mogłoby tu tylko pomóc.