Zmiana wynika z zarządzenia komendanta głównego PSP, który szczegółowo określił, w jakich sytuacjach strażacy mają reagować na osowo-szerszeniowe zgłoszenia.
- Do tej pory mieliśmy nawet i pół tysiąca wyjazdów do usuwania gniazd owadów w roku - wyjaśnia st. asp. Zenon Frankowski, rzecznik komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Wejherowie. - Wystarczyło, że ludzie zauważyli gdzieś pod dachem w szopie małe gniazdo i już dzwonili po nas. To absorbowało nas czasowo, o generowaniu wysokich kosztów tych akcji nie wspominając. Teraz sytuacja się zmieniła i wyjeżdżamy tylko w przypadku, gdy gniazda zagrażają zdrowiu lub życiu.
Czyli kiedy? Jak mówią ratownicy, wówczas gdy ktoś jest np. uczulony na użądlenia os lub gdy gniazdo zlokalizowane jest w szkole.Teraz ludzie zaczęli samodzielnie sobie radzić z osami i szerszeniami. Telefony w tej sprawie trafiają do dyspozytorów rzadko. Ale każdy taki sygnał jest przez nich analizowany - m.in. dzwoniący otrzymuje konkretną informację o tym, kto pomoże mu usunąć osy.
- To bardzo rozsądne rozwiązanie problemu, bo nieraz spotykaliśmy się z sytuacją, że wzywano straż, by popatrzeć, jak pracujemy. Zdarzało się, że po przyjeździe na miejsce wezwania biesiadnicy siedzieli przy grillu i dosłownie śmiali się z nas, bo mieliśmy dziwne, ich zdaniem, kapelusze na głowie - opowiada jeden z ratowników Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Rumi. - Taka atrakcja...
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?