W regionie część targowisk jest czynna non stop, bez względu na epidemię. Inne były zamknięte i ponownie otwarte wraz z powrotem do „nowej normalności”, jak rząd nazywa pierwsze decyzje o znoszeniu ograniczeń związanych z COVID-19. Jednym z targowisk, które było zamknięte ze względu na obawę przed rozprzestrzenianiem się koronawirusa było "Naj Renk" przy ul. Przemysłowej w Wejherowie.
Wejherowskie targowisko ponownie zostało otwarte w piątek, 24 kwietnia. Oczywiście z zachowaniem zasad bezpieczeństwa i higieny.
- Po uzyskaniu zezwoleń weterynarii i sanepidu otworzyliśmy targowisko - mówi Henryk Pionk, administrator "Naj Renk". - Mamy płyn do dezynfekcji rąk, maseczki i rękawiczki do dyspozycji. Przestrzegamy tego, aby nie było dużych skupisk ludzi. Nie można się snuć. Tylko przyjść i kupować - podkreśla.
Targowisko w Wejherowie otwarte jest w piątki w godzinach 6-12. Z kolei popularny „Rëmsczi Rënk” przy ul. Dębogórskiej w Rumi nie był zamykany ze względu na epidemię. Rumskie targowisko zanim rząd wprowadził obostrzenia już wcześniej przygotowało przepisy dotyczące zachowania bezpieczeństwa w dobie epidemii koronawirusa. Wprawdzie targowisko działa od poniedziałku do soboty, to newralgicznymi dniami są środa i czwartek, czyli dni targowe. Właściciele targowiska starają się, aby nie było tłoku. Klienci wpuszczani są wahadłowo.
- Klienci dbają o odstępy, handlowcy zapoznali się z nowym na czas epidemii regulaminem. Towary niepakowane są zabezpieczone przed bezpośrednim kontaktem z klientem, stoiska zostały zaopatrzone w kartki „prosimy podchodzić pojedynczo" – informują właściciele targowiska.
Targowiska są jedną z szans do zarobku dla rolników.
- Jeśli chodzi o zboże czy drób jajeczny, to przez epidemię nie ma większych problemów. Gorzej z drobiem mięsnym Nie ma eksportu - mówi jeden z rolników na wejherowskim targowisku.
- Mam przygotowaną partię bydła, około 20 sztuk. Niestety, ze względu na panującą sytuację z koronawirusem firmy nie są zainteresowane ich zakupem. Poza tym są ograniczenia sprzedażowe, jeśli chodzi o wiek bydła. Druga sprawa, jest taka że cena bydła spadła teraz o 2 zł na kilogramie. To dla nas bardzo dużo. Na razie czekamy na rozwój sytuacji. Jest ciężko – mówi Józef Pranga, rolnik z gminy Wejherowo.
Z kolei według raportu agencji Martin & Jacob sporządzony w trakcie pandemii koronawirusa rolnicy znad Wisły wskazują, że przyszłość nie maluje się w jasnych barwach.
- Owszem, koronawirus ma znaczenie na to, co dzieje się w polskich gospodarstwach, ale - trzeba podkreślić - rolnicy od dawna borykają się z wieloma innymi bolączkami. Wymieńmy choćby suszę, problemy z dzierżawą, czy unijny import zbóż z Ukrainy - wynika z raportu.
Czego spodziewają się po 2020 roku gospodarze?
- 71 proc. badanych uważa, że zyski za ten rok będą co najmniej gorsze niż w roku ubiegłym
- 60 proc. respondentów uważała, że plony i inne efekty produkcji będą gorsze niż wcześniej
WARTO WIEDZIEĆ
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?