Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

WBIJAM SZPILĘ. O tym, jak trudno być liberałem... [FELIETON]

Redakcja
Wspólna konferencja prasowa Szymona Hołowni i Waldemara Kosiniaka-Kamysza
Wspólna konferencja prasowa Szymona Hołowni i Waldemara Kosiniaka-Kamysza fot. Adam Jankowski
Jeszcze niedawno wierzono, że jedna lista wyborcza po stronie opozycji to klucz do zwycięstwa nad tzw. niedemokratycznymi siłami w Polsce. Jednak miłości nie dane było na opozycji zakwitnąć. To zaszczepiło w działaczach PO i PL2050 najpierw frustrację, potem niechęć, następnie gniew, aż wreszcie nienawiść. Liberalny wyborca w tej sytuacji jest nieco w potrzasku, bo może wybrać kłócących się polityków na opozycji bądź Konfederację, która nieudolnie chowa swoich prorosyjskich posłów.

Start opozycji w wyborach z jednej listy ma być receptą na pokonanie w jesiennych wyborach Prawa i Sprawiedliwości. Wierzyło, i jeszcze wierzy w to sporo wyborców o liberalnych poglądach. Problem w tym, że opozycyjne partie chcą się pięknie od siebie różnić, a szczególnie od Platformy Obywatelskiej. Pójście w jednym bloku nie tylko sprawiłoby, że stracą swoją wyjątkowość na rzecz największego obozu wśród opozycji. Cały front wyglądałby komicznie. Z jednej strony na listach mielibyśmy ludzi popierających aborcję na życzenie i antyklerykałów. Z drugiej strony np. obrońców Jana Pawła II, jak posłankę PO Joannę Fabisiak i samego lidera PO Donalda Tuska, który twierdzi, że wierzący nie powinni głosować na PiS.

Wspólna lista upada także w kwestiach gospodarczych. Rozbieżności jest bardzo wiele, ale skupię się tutaj na najważniejszym aspekcie, poruszonym w ostatnich dniach. Po lewej stronie mamy socjalistów, którzy chcą budować bloki komunalne. Znajdujący się po drugiej stronie liberałowie z PO chcą przyznawać kredyty mieszkaniowe 0 proc. Umożliwią one bankom i deweloperom jeszcze większe zyski.

Próbą skonsolidowania opozycji była opublikowanie przez „Gazetę Wyborczą” sondażu obywatelskiego. Trudno nie odnieść wrażenia, że sfinansowany przez czytelników „GW” sondaż powstał tylko po to, by Donald Tusk mógł ocenić, że jeżeli partie opozycyjne w najbliższym czasie nie zdecydują się na stworzenie wspólnej listy na wybory do Sejmu, to te ugrupowania, które chcą „tylko być i tylko wejść” do Sejmu, „dostaną od wyborców srogie baty”. Stąd też cały sondaż okrzyknięto „szantażem obywatelskim”. Liberalni wyborcy mogą czuć rozczarowanie.

Trudno mówić o miłości na opozycji. Co więcej, ta przeradza się coraz bardziej w niechęć, gniew i nienawiść. Najbardziej widać to w przypadku dwóch obozów: Platformy Obywatelskiej i PL2050. W końcu walczą o tego samego właśnie liberalnego wyborcę.

W tej bitwie Donald Tusk niczym jak diabeł w ornat się ubrał i ogonem na mszę dzwoni. Grozi, że Szymon Hołownia po zwycięstwie PiS trafi do niższego kręgu piekła według Dante Alighieri z „Boskiej Komedii”, niż on sam.

Szymon Hołownia nie pozostaje dłużny Donaldowi Tuskowi.

- Mamy Kościół Jednej Listy, jego misjonarzy, parafie, gazetki parafialne, rekolekcje, akcje ewangelizacyjne; prowadzi to do katastrofy. Platforma nie jest w stanie przebić 30 proc. i im spada. Oni myślą, że ludzie to barany, których trzeba zagonić do dwóch zagród - mówił w mediach społecznościowych lider PL2050 Szymon Hołownia.

Hołownia ostrzega, że od tej kłótni rośnie poparcie Konfederacji, a spada poparcie opozycji. Lider PL2050 ma rację. Konfederacji rosło poparcie w ostatnich tygodniach. Szkopuł w tym, że tam jednak też są problemy.

Mocno próbuje się schować prorosyjskich posłów: Janusza Korwin-Mikkego i Grzegorza Brauna, ale nie daje o nich zapomnieć wolnościowiec, poseł z Pomorza. Artur Dziambor wyznał w rozmowie z „Radio Plus”, że w Konfederacji właśnie wygrała opcja Brauna i Korwina i stąd m.in. opuścił szeregi partii, bo „jeżeli nie powstrzymujemy nastrojów prorosyjskich wewnątrz, to stajemy się skrajnością. Nie zgadzałem się na taki przekaz”.

Konfederacja to nie jest miejsce dla liberałów

Do tego wszystkiego dochodzi chaos wokół Stowarzyszenia Marsz Niepodległości (SMN). W nocy z niedzieli na poniedziałek narodowcy i działacze Konfederacji wkroczyli do siedziby SMN. To miejsce, z którego ma nadawać telewizja Roberta Bąkiewicza i po tych wydarzeniach przestała to robić. Podobno niewłaściwie wykorzystano sprzęt stowarzyszenia.

Od problemu prorosyjskości partii i z SMN próbuje uciekać Krzysztof Bosak, lider Konfederacji, i atakuje PO oraz PL2050.

- Donald Tusk jest naszym przeciwnikiem, i ci, którzy wpychają nas czy to w ramiona PiS-u, czy Platformy, czy PSL-u, czy Lewicy, to są nasi przeciwnicy - mówi Krzysztof Bosak. Zarzuca też dla odmiany, że PL2050 związała się z PSL-em, czyli „pieczeniarską” partią.

Reasumując - od tego wszystkiego w głowie się już kręci. Gdzie nie spojrzeć, to kłótnie, spory, a czasem nawet nienawiść. Na domiar złego dla wyborcy te polityczne walki wkroczyły na wysoki poziom abstrakcji - niezrozumienia. Tymczasem to dopiero początek kampanii. Wielu liberałów nad urną wyborczą, wskazując swój głos będzie gryźć wyjątkowo twardy orzech, albo po prostu wcale nie pójdzie na wybory.

[polecane]24659743[/polecane]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: WBIJAM SZPILĘ. O tym, jak trudno być liberałem... [FELIETON] - Dziennik Bałtycki

Wróć na wejherowo.naszemiasto.pl Nasze Miasto