Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wejherowski czarny czwartek

Tomasz Smuga
Archiwum Reginy Osowickiej
Z Reginą Osowicką, dziennikarką, autorką książek i badaczką dziejów Wejherowa o wydarzeniach z grudnia 1970 roku rozmawia Tomasz Smuga

Co było przyczyną tragicznych wydarzeń na Wybrzeżu w 1970 roku?

Ubożenie społeczeństwa, a bezpośrednią - podwyżka cen na niektóre artykuły spożywcze i przemysłowe. Zmianę cen podjęto w tajemnicy i tuż przed świętami Bożego Narodzenia.



Gdzie rozpoczął się społeczny protest?


W Gdańsku. 14 grudnia robotnicy Stoczni Gdańskiej im. Lenina wyszli na ulicę. Do stoczniowców dołączyły inne zakłady pracy. Starcia z milicją trwały do wieczora.



Kiedy były pierwsze ofiary?

Pierwsi zabici padli 15 grudnia, gdy idący pod Komitet Wojewódzki PZPR pochód został zaatakowany przez ZOMO. Nikt nie chciał ze stoczniowcami rozmawiać. Rozgniewany tłum podpalił dom partii i komendę miejską MO. 16 grudnia Stocznia została otoczona kordonem wojska pod osłoną czołgów. Przy bramie nr 2 zginęło wówczas dwóch stoczniowców, 11 zostało rannych.



Znalazła się pani w samym w ogniu walki.


Tak. Koło płonącego komitetu. Wracaliśmy z kolegą Józefa Szwedą z pracy. Byłam wówczas redaktorem książek w Wydawnictwie Morskim przy ulicy Szerokiej. Tam było spokojnie, a pod gmachem komitetu i przy dworcu-piekło: krzyki, strzały, jęki rannych, palący się czołg, uciekający ludzie. Mówię o 15 grudnia.
Blisko nas jakiś chłopak rzucił w czołg kamieniem, Zomowiec złapał go za kurtkę i zaczął okładać pałką. Józek, który walczył pod Monte Cassino, a potem był prześladowany przez UB, wpadł w szał. Rzucił się na zomowca, zaczął go szarpać i kopać, a ja w tym czasie odciągnęłam chłopaka. Mnie się nic nie stało, chłopak uciekł, ale Józek mocno oberwał. Kiedy wracaliśmy kolejka do Wejherowa, powiedział:-Bałem się, że mnie znów zamkną, jak za Stalina, ale nie mogłem inaczej. Tego samego dnia w centrum wydarzeń znalazł się również doktor Andrzej Zieleniewski, dyrektor wejherowskiego szpitala. Podczas ucieczki przed milicją razem z kolegą wbiegli do Przychodni Kolejowej. W pośpiechu włożyli fartuchy, które podał im nieznajomy lekarz i rozpoczęli pracę jako sanitariusze. Trwało to do późnych godzin nocnych.



A jak było w Gdyni?

Najbardziej tragiczny okazał się czwartek, 17 grudnia. Dzień wcześniej ogłoszono komunikat o zawieszeniu pracy w Stoczni im.Komuny Paryskiej. Wieczorem w telewizji gdańskiej wystąpił wicepremier Stanisław Kociołek. Zaapelował, by stoczniowcy nazajutrz "Komuny" nic o tym nie wiedzą. Odpowiadając na wezwanie Kociołka, jadą w czwartek do pracy. O szóstej rano przy Pomoście (przystanek kolejki elektrycznej Gdynia-Stocznia) było już około trzech tysięcy ludzi. Tłum rusza w stronę czołgów, wojska i milicji. Słychać krzyki, płacz i huk petard. Padają pierwsze strzały. Są zabici i ranni. Na drzwiach niosą martwego Zbigniewa Godlewskiego z Elbląga (przeszedł do historii jako Janek Wiśniewski).



Wśród ofiar byli wejherowianie?


Tak. Na peronie został ciężko ranny Zbyszek Nastały, uczeń szkoły zawodowej przy Stoczni Remontowej. Umiera w szpitalu redłowskim. Drugą śmiertelną ofiarą z naszego miasta był Marian Wójcik, stoczniowiec. Umiera w szpitalu gdyńskim. Obaj są pochowani na cmentarzu Śmiechowskim.



Ilu zginęło?


W 1971 roku gdańska Prokuratura Wojewódzka opublikowała listę ofiar-razem 28 osób. Powszechnie uważa się, że zabitych było wielokrotnie więcej.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wejherowo.naszemiasto.pl Nasze Miasto