Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Znikający święci z workami pełnymi łupów

(jk)
Wystrój budynku w Prokuraturze Rejonowej jest świąteczny, ale zdarza się, że święta dla prokuratorów są dalekie od sielankowej atmosfery. Na zdjęciu Dariusz Witek-Pogorzelski, prokurator rejonowy w Wejherowie.
Wystrój budynku w Prokuraturze Rejonowej jest świąteczny, ale zdarza się, że święta dla prokuratorów są dalekie od sielankowej atmosfery. Na zdjęciu Dariusz Witek-Pogorzelski, prokurator rejonowy w Wejherowie.
Popołudnie spędzamy zazwyczaj na ostatnich przygotowaniach do świąt, potem w gronie rodziny dzielimy się opłatkiem, zasiadamy do wigilijnego stołu. Nie wszyscy jednak.

Popołudnie spędzamy zazwyczaj na ostatnich przygotowaniach do świąt, potem w gronie rodziny dzielimy się opłatkiem, zasiadamy do wigilijnego stołu. Nie wszyscy jednak. Aby święta mogły przebiegać spokojnie, nad naszym bezpieczeństwem również w Wigilię i Boże Narodzenie czuwają policjanci, strażacy, strażnicy miejscy. Jak twierdzą, służba w Wigilię jest raczej spokojna, lecz niektórym utkwiły w pamięci zdarzenia nietypowe, ciekawe, czasem tragiczne, które miały miejsce właśnie w tę Świętą Noc.

- U nas w noc wiligijną jest zwykle sporo pracy - twierdzi Zenon Hinca, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Wejherowie. - Ludzie w domach najpierw składają sobie życzenia, ale jak wypiją zbyt wiele alkoholu, skaczą sobie do oczu. W wigilijne noce odnotowujemy więcej niż w zwykły dzień awantur domowych. Ale zapamiętałem inne zdarzenie, z ubiegłego roku. Około godz. 18 przyszedł do naszej dyżurki właściciel jednej z wejherowskich cukierni, dźwigając najrozmaitsze ciasta. Gdy je ustawiliśmy, wypełniły one całe pomieszczenie. Gość poprosił, abyśmy rozwieźli je do potrzebujących. Strażnicy przez kilka godzin wozili je i rozdawali osobom bezdomnym. Był to bardzo szlachetny gest.

- W wigilijne popołudnia parę lat temu patrolowałem z kolegą ulice miasta, jechaliśmy radiowozem - opowiada jeden z wejherowskich policjantów. - Zauważyliśmy idących chodnikiem trzech Mikołajów, dźwigających worki z prezentami. Przed świętami wielu takich chodzi, nic w tym dziwnego. Zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle, tuż obok przechodzili Mikołajowie. Jednak na widok radiowozu postawili worki na chodniku i rzucili się do ucieczki. Wyszliśmy z radiowozu, najpierw rzuciliśmy okiem na zawartość worków. W każdym był monitor od komputera i inny sprzęt tego typu. Pobiegliśmy za uciekinierami. Dwóch z trzech zatrzymaliśmy. Po drodze do komisariatu otrzymaliśmy przez radio zgłoszenie o włamaniu do sklepu komputerowego i kradzieży sprzętu. Wszystko stało się jasne. Te święta były bardzo wesołe, jeszcze długo po nich koledzy wspominali salwy śmiechu, jakie nas przywitały, kiedy wprowadziliśmy do jednostki dwóch Mikołajów skutych kajdankami.

Inną historię opowiadają funkcjonariusze ruchu drogowego.
- Kilka lat temu zatrzymaliśmy do kontroli kierowcę, który przez Wejherowo pędził 120 km/h i przejechał przez skrzyżowanie na czerwonym świetle - wyjaśnia policjant z drogówki. - Gdy wręczaliśmy mu mandat za tak poważne złamanie przepisów, mężczyzna spojrzał na nas błagalnym wzorkiem, mówiąc: Miejcie litość panowie. W Wigilię nawet zwierzęta mówią ludzkim głosem. Chociaż w ten wieczór bądźcie ludzcy. Taka argumentacja zamurowała nas. Dostał mandat pod choinkę... ale z taryfą ulgową.

- Tradycyjnie już pracowników puszczamy tego dnia do domu szybciej - wyjaśnia Dariusz Witek-Pogorzelski, prokurator rejonowy w Wejherowie. - Jednak, jak w każdy dzień, także w święta któryś z prokuratorów ma dyżur. Wraca do domu, ale jeśli mamy poważne zdarzenie, musi przyjechać na miejsce. W ubiegłym roku dyżur miał asesor Tomasz Ostaszawski. Wtedy Wigilia nie zdążyła się dla nas nawet rozpocząć, a i święta były pracowite. Około 14 dostałem informację o napadzie rabunkowym w sklepie we wsi Gowino. Zamordowana została ekspedientka. Postawiliśmy na nogi policję, zatrzymaliśmy sprawcę. Ponieważ było to bardzo poważne zdarzenie, zostałem do późnego wieczora w pracy, aby nadzorować wszystkie czynności. Również pierwszy dzień świąt spędziłem w prokuraturze i komendzie policji, ale jeszcze mniej czasu w domu w ubiegłoroczne święta spędził asesor Ostaszewski.

- Była to moja pierwsza Wigilia, odkąd pracuję w prokuraturze, przypadł mi dyżur, który zapamiętam go na długo - opowiada Tomasz Ostaszewski. - Sprawą zabójstwa w Gowinie zajmowałem się od południa 24 grudnia, do domu wróciłem około godz. 21. Na chwilę usiadłem z rodziną przy wigilijnym stole, po czym znużony położyłem spać. O 4 nad ranem obudził mnie telefon. W Wejherowie przy ul. św. Jana znaleziono zwłoki mężczyzny. Pojechałem na miejsce. Był to mroźny wieczór, mężczyzna zamarzł. Po uporaniu się z tym zdarzeniem, znów wróciłem do sprawy zabójstwa. Przesłuchania świadków, okazania - było bardzo wiele czynności do wykonania. Na domiar złego z Rumi wpłynęło zawiadomienie, że małe dziecko wyszło z domu bez kurtki i zaginęło. Trzeba było je szybko odnaleźć, bo na dworze była ujemna temperatura. Do poszukiwań zaangażowaliśmy wojsko.

Chłopiec znalazł się po dwóch godzinach, cały i zdrowy. Do domu wróciłem o 1 w nocy, z pierwszego na drugi dzień świąt. Drugiego dnia miał miejsce śmiertelny wypadek, ale tu już o pomoc poprosiłem innego kolegę, asesora. On pojechał na miejsce wypadku, ja dalej zajmowałem się zabójstwem. Z ubiegłorocznych świąt nie miałem żadnej pociechy, ale trudno, taka to praca.

Jak twierdzą strażacy, ich wigilie w ostatnich latach są raczej spokojne.
- Któregoś roku z drzewek w centrum miasta zerwały się lampki, trzeba było je zabezpieczyć - mówi mł. kpt. Mirosław Józefowicz z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej. - Innym razem ktoś z bloku wyrzucił przez okno choinkę, drzewko zapaliło się, ale szybko je ugasiliśmy. Parę lat temu pracownica jednego z kiosków, wychodząc do domu, zapomniała o wyłączeniu grzejnika, w nocy powstał pożar. Z kolei w pewnym mieszkaniu gospodyni, przygotowująca wigilijną wieczerzę, wyszła na chwilę z domu po zakupy. W tym czasie zdążył zapalić się garnek. Z części potraw wigilijnych niewiele zostało.

- Jedna z akcji wigilijnych na długo pozostanie mi w pamięci, to historia rodem z dreszczowca, na szczęście z pozytywnym zakończeniem - wyjaśnia mł. kpt. Jacek Nowak, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Wejherowie. - Otrzymaliśmy zgłoszenie, że na osiedlu domków jednorodzinnych wyczuwalna jest woń gazu. Ponieważ zapach był bardzo intensywny, postanowiliśmy ewakuować mieszkańców kilku domów. Początkowo nie mogliśmy dociec, skąd wydobywała się woń gazu. Podczas rozmów z mieszkańcami ustaliliśmy, że jednym z ich sąsiadów jest niewidomy mężczyzna, niezbyt lubiany przez lokalną społeczność, trochę niezrównoważony, na sąsiadów zastawiał pułapki. Tego dnia był widziany z butlami gazowymi. Obawiałem się, że może chciał popełnić samobójstwo, odkręcając butlę gazową.

W takim przypadku domy mogły wylecieć w powietrze. Na pukanie do drzwi niewidomego nikt nie odpowiadał. Po pewnym czasie właściciel wrócił, był na zakupach. Poprosiłem, żeby nas wpuścił do mieszkania. Nie uwierzył, że jesteśmy ze straży pożarnej, myślał, że sąsiedzi robią mu kolejny żart. W końcu dał się przekonać. Gdy wchodziliśmy do mieszkania, uprzedziłem go, żeby nie włączał światła. Pierwszą czynnością, jaką zrobił po przekroczeniu progu, było dla przekory naciśnięcie włącznika światła. Wstrzymałem oddech, chwila oczekiwania... skończyło się na strachu. Okazało się, że niewidomy znosił puste butle do budynku gospodarczego. W jednej z nich zawór nie był dokręcony, z wnętrza wydobywał się ostry zapach gazu, mimo że butla była prawie pusta. Nikt nie ucierpiał, ale akcja kosztowała każdego ze strażaków wiele nerwów, a mieszkańcy tę Wigilię spędzili marznąc na dworzu.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wejherowo.naszemiasto.pl Nasze Miasto