Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kaszubski dziennikarz Leszek Szmidtke pożegnał się z radiem. "Teraz skupiam się na fundacji" [ZDJĘCIA, WYWIAD]

ts
Po 29 latach znakomity kaszubski dziennikarz Leszek Szmidtke pożegnał się z pracą w radiu. Podczas spotkania w Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie wspominał swoje początki „kaszubskiej drogi”, pracę w Radio Gdańsk, kulisy powstawania kaszubskojęzycznych audycji oraz osoby, które zajmowały się ich tworzeniem.

Rozmawiamy z Leszkiem Szmidtke, kaszubskim dziennikarzem oraz współzałożycielem Fundacji Inspirujące Przykłady.
Tomasz Smuga: Po 29 latach pożegnał się Pan z radiem. Tym samym zakończyła się dla Pana misja promocji Kaszub?

Leszek Szmidtke: Nie. Bo to co robię w tej chwili jest w bardzo kaszubskim charakterze. Skończył się etap radiowy. Ale moja działalność w fundacji jest cały czas kaszubska.

TS: Cofnijmy się o 10 lat. - To wielki krok w rozwoju kaszubszczyzny w mediach - powiedział Pan w 2004 roku w kontekście pojawienia się na antenie radia kaszubskich audycji.
LS: Kaszubskie audycje zacząłem robić w 1990 roku. Byłem wtedy studentem, gdy do radia ściągnął mnie Dominik Sowa. O ile dobrze pamiętam, w 2004 roku, pojawiła się codzienna audycja w języku kaszubskim. Wcześniej były cotygodniowe publicystyczne audycje w tym języku. Generalnie Kaszubi nie mieli zbioru informacji w swoim języku. To było ważne - nie tylko dla mnie - żeby tak to zbudować, że codzienne życie człowieka opisujemy w języku kaszubskim. Pamiętajmy też, że był to początek wieku. Wtedy też Internet nie istniał w takim charakterze, jak dzisiaj. To miało inny wydźwięk.

TS: Jak teraz po latach przygląda się Pan z boku promocji Kaszub w mediach, jest Pan z tego zadowolony?
LS:
Teraz jest inna rzeczywistość. Mam wątpliwości, czy ta inna rzeczywistość w mediach społecznościowych przez Kaszubów jest dobrze wykorzystywana. To jest bardzo teoretyczne pytanie i praktycznie bez odpowiedzi. Bo zawsze znajdą się jakieś zastrzeżenia. Moim zdaniem nie są wykorzystywane wszystkie możliwości. Natomiast w miarę sensowną odpowiedź poznamy za jakieś 20-30 lat. Dzisiaj uważam, że za słabo, ale to opinia człowieka, który stoi z boku.

TS: Ale też nie do końca z boku. Bo cały czas jest pan aktywny społecznie. Wprawdzie już nie z mikrofonem, ale w Fundacji Inspirujące Przykłady, której jest Pan współzałożycielem. Co było impulsem do jej powstania?
LS:
Stan mojego zdrowia. W 2014 roku miałem wylew, który wyrzucił mnie z zawodu. Byłem zwierzęciem radiowym. Bardzo chciałem wrócić na antenę. Dlatego nauczyłem się chodzić i praktycznie od zera mówić. Jednak jak do mnie dotarło, że praca w radiu, to już dla mnie za wysokie progi i się do tego nie nadaję, to zacząłem szukać dla siebie miejsca. Na początku pomagałem w klasie mojego syna. Ta pomoc była na tyle udana, że Maciej Grabski, który również uczestniczył w tym pomaganiu, powiedział mi, żebym zrobił coś nie tylko dla swoich dzieci, ale i innych. Dzisiaj jesteśmy trzy lata po tej rozmowie, więc można stwierdzić, że nasza fundacja jest dużym przedsięwzięciem. Paradoksalnie mogę powiedzieć, że dobrze się stało, że miałem wylew. To co teraz robię jeszcze bardziej mnie nakręca niż dziennikarstwo.

TS: Czym dokładnie zajmuje się fundacja? Na jakim jesteście etapie?
LS:
Fundacja nosi nazwę Inspirujące Przykłady. Właśnie poprzez przykłady przedsiębiorczości twórców firm i ich pracowników pokazujemy młodym ludziom, którzy przede wszystkim są przed maturą, że warto się starać. Nie mam tutaj namyśli tego, że trzeba mieć świadectwa z biało-czerwonym paskiem. Ale żeby poznawać nowych ludzi, angażować się w wolontariat i szukać swojego miejsca. Podczas spotkań chcemy tym osobom pokazać pewne możliwości. Nie wiele uda się zrobić samotnie. Trzeba do tego mieć towarzystwo, które też jest gotowe do pewnych rzeczy. Trzeba po prostu wierzyć w siebie. Niestety, przekonanie u młodych ludzi, że jest się coś wartym jest małe. Jeśli uwierzą, że mogą coś osiągnąć, to będą się starali. I my im to pokazujemy.

TS: W jaki sposób?
LS:
Wiele firm, które u nas działają stworzyli zwykli ludzie, Polacy, Kaszubi. Oczywiście, są one lepsze i gorsze, ale to jest dzieło tych ludzi i ich włożona praca. W tych firmach rozwijają się też pracownicy. Firmy, z którymi współpracujemy nie mogą być folwarkami. Właściciel nie może uważać się za pierwszego po Bogu. Pokazujemy firmy, które mają dobre relacje międzyludzkie, np. na korytarzu jak spotkamy dwie rozmawiające osoby, to nie będziemy wiedzieć kto jest szefem, a kto podwładnym.

TS: Jakie są Pana najbliższe plany?
LS:
Po radiu jest fundacja. To rzecz, która bardziej mnie pochłania niż radio, z którym związany byłem przez 29 lat. To kawał życia. Ostatnie 5 lat, to były bardziej luźne związki. Praca w radio dała mi olbrzymie doświadczenie i dystans do wielu rzeczy.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wejherowo.naszemiasto.pl Nasze Miasto