Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bokser z Redy przygotowuje się do kolejnej zawodowej walki. Kaczmarkiewicz: "Mistrzostwo świata, to jest mój cel" [ROZMOWA]

Tomasz Smuga
Tomasz Smuga
archiwum prywatne/nadesłane
Pochodzący z Redy bokser przygotowuje się do kolejnej walki w zawodowym ringu. - Mistrzostwo świata, to jest mój cel i będę do niego dążył - zdradza swoje marzenia w rozmowie z naszą redakcję Konrad Kaczmarkiewicz.

Tomasz Smuga: 4 grudnia 2020 roku stoczyłeś swoją pierwszą zawodową walkę podczas gali Knockout Boxing Night Extra w Łodzi. Gdy wchodziłeś na ring, to w twoich oczach nie widziałem tremy, tylko spojrzenie zawodnika, który wie po co tam idzie. Jak dzisiaj wspominasz tę walkę?
Konrad Kaczmarkiewicz: Wiedziałem po co tam idę. Bardzo czekałem na tę walkę i chciałem tę okazję wykorzystać. Wiedziałem, że w klubie Skorpion Szczecin z trenerami wykonałem mega pracę, jestem bardzo dobrze przygotowany i muszę zrobić tylko swoje.

TS: Jaki miałeś plan na tę walkę? Obstawiałeś, że zakończysz ją przez TKO (techniczny nokaut)?
KK: Szedłem na walkę z nastawieniem, żeby ją wygrać. Ale w ogóle nie spodziewałem się, że zwyciężę przed czasem i to jeszcze tak szybko. Nastawiałem się na pełen dystans. Na to byłem przygotowany. Wiedziałem, że mój rywal też nie był słaby, z pierwszej łapanki. Sądziłem, że poboksujemy i nastawiałem się na ciężką walkę czterorundową.

TS: Jak wspominasz organizację tej walki i całej gali?
KK: W ubiegłym roku stoczyłem 17 walk. Też w boksie olimpijskim. Także obycie w ringu było. Nie miałem żadnej tremy. A jeżeli chodzi o samą otoczkę, to wcześniej miałem przyjemność walczyć na podobnych galach. Dlatego trochę było to dla mnie znane. Na tej gali kilka rzeczy mnie zaskoczyło. Było bardzo profesjonalne podejście do zawodników.

TS: W wywiadzie po zwycięskiej walce powiedziałeś o swoich marzeniach. A tym jest mistrzostwo świata.
KK: Tak, dokładnie. To jest mój cel. Mam nadzieję, że wcześniej, czy prędzej uda mi się dojść do walki o tytuł mistrzowski i ją wygrać. Nie chcę mówić kiedy to będzie. Nie chcę mówić, że będę tylko wygrywał i to efektownie. Ale jak przytrafią się porażki, to się z nich podniosę. Kilka w życiu też ich poniosłem, które mnie tylko wzmacniały. Mistrzostwo świata, to jest mój cel i będę do niego dążył.

TS: Ile masz lat?
KK: 21.

TS: Na początku 2021 roku pojechałeś do Warszawy, aby przygotowywać się do kolejnych walk.
KK: Kolejna walka będzie na przełomie marca i kwietnia. I na chwilę obecną nie mogę nic więcej powiedzieć. Przyjechałem do Warszawy z trenerem Łukaszem Malinowskim. Zrobiliśmy sobie taki obóz przygotowawczy do walki.

TS: Wróćmy do twoich początków bokserskich. Pierwsze kroki w tym sporcie stawiałeś w Wejherowie w klubie WKB „Gryf”.
KK: Wcześniej, przez pięć lat, trenowałem kickboxing u pana Rafała Karcza. Gdy otworzył się klub bokserski, to zmieniłem dyscyplinę, bo od początku chciałem uprawiać ten sport. Przeszedłem do WKB „Gryf” Wejherowo i tam pracowałem z trenerem Hubertem Skrzypczakiem.

TS: Czyli z wejherowskim medalistą Igrzysk Olimpijskich w boksie (Meksyk 1968). Jak wspominasz współpracę z panem Skrzypczakiem?
KK: Trener Hubert przede wszystkim zaszczepił we mnie miłość do tego sportu. Do tej pory mam kontakt z panem Hubertem, z czego bardzo się cieszę. U niego było fajne to, że wszedł ze mną w taką relację, jakby to był mój drugi dziadek. Mogłem z nim porozmawiać o wszystkim. O wszystkich problemach, o tym co działo się na treningach i w domu. Uważam, to bardzo za cenną lekcję. Gdybym mógł wybrać sobie inny początek kariery, to na pewno tego bym nie zmienił. Uważam, że zrobił ze mną fajną pracę. Przede wszystkim psychologiczną.

TS: Jakie były twoje pierwsze sportowe sukcesy?
KK: Mój pierwszy brązowy medal zdobyłem na Mistrzostwach Polski Młodzików w 2013 roku. Później nadal reprezentowałem barwy WKB, ale trenowałem już w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szczecinie. Otrzymałem powołanie na Mistrzostwa Europy Kadetów. Przegrałem w ćwierćfinale.

TS: Między WKB, a klubem Skorpion Szczecin trenowałeś jeszcze w jakimś?
KK: Trenowałem jeszcze w Sako Gdańsk. Jak wspomniałem wcześniej, w Szczecinie prędzej byłem w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Widziałem, jak fajnie tutaj to działa. Trenerzy mają dużą wiedzę. I trenuje tutaj dużo zawodników. Tylko jako młody chłopak po gimnazjum nie chciałem tam zdawać do liceum. Daleko do domu i nie do końca podobała mi się myśl mieszkania w internacie. Wróciłem do Wejherowa i ukończyłem I Liceum Ogólnokształcące. Bardzo pomogła mi pani dyrektor Bożena Conradi, żebym dobrze skończył szkołę i mógł połączyć treningi z nauką. Po szkole stwierdziłem, że najlepsze warunki będę miał w Szczecinie i wyjechałem. Jestem zadowolony.

TS: Masz jakiegoś swojego bokserskiego idola?
KK: Nie mam takiego typowego bokserskiego idola. Bardzo podobali mi się Muhammad Ali i Mike Tyson, jeżeli chodzi o podejście mentalne. Muhammad Ali potrafił ośmieszyć rywali. Znał swoją wartość w ringu. Ktoś kto zna swoje możliwości, to może sobie na więcej pozwolić. Ale ja nie popieram pajacowania i wyśmiewania przeciwników. A to ostatnio zrobiło się modne.

Dziękuję za rozmowę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wejherowo.naszemiasto.pl Nasze Miasto